sobota, 18 października 2014

"Mury, które widziały za dużo" - Smutna historia szpitala na Bałutach

Witajcie po długiej przerwie. Trochę zaniedbaliśmy pisanie na naszym blogu. Najwyższy czas to zmienić, a temat jest bardzo ciekawy i jednocześnie smutny.

Mieszkańcy Bałut, do których zaliczam się także ja, od lat zastanawiają się, co się dzieje z dawnym szpitalem im Heleny Wolff mieszczącym się przy ulicy Łagiewnickiej 36. Z tym miejscem zawsze wiązał mnie sentyment, ponieważ w nim przyszedłem na świat. Jeszcze w 1981 roku, kiedy wydałem pierwszy głos na tym świecie mieścił się tam szpital położniczy. Niecałe 2 miesiące temu całkiem przypadkowo poznałem jego obecnych właścicieli i dostaliśmy zgodę na sfotografowanie tego miejsca i usłyszenia smutnej historii jak doprowadzono go do obecnego stanu. Ale zacznijmy od początku.

Budynek szpitala na tle starych bałuckich zabudowań.


Budynek szpitala został wybudowany w latach 1927-30 ze składek społecznych Łódzkiej Kasy Chorych, o czym wciąż informuje wyryty napis na fasadzie. Szpital wybudowany jest w stylu modernistycznym. W tamtych czasach był to jeden z ciekawszych budynków w tym rejonie Łodzi. W holu głównym szpitala znajdował się napis „Nic nad zdrowie, ani lepszego, ani droższego”, fragment fraszki Jana Kochanowskiego. Rok 1934 przynosi zmiany - Kasa Chorych zmienia się na Ubezpieczalnię Społeczną, a Poradnię włączono do miejskiej sieci ubezpieczenia zdrowotnego.  W roku 1937 dobudowano skrzydło, gdzie mieścił się oddział ginekologiczno-położniczy na 150 łóżek. W roku 1938 otrzymał miano szpitala klinicznego i był oddziałem Szpitala im. Mościckiego.


                                       Archiwalne zdjęcia z wnętrz szpitala.

W 1939 roku do Łodzi wkraczają hitlerowscy okupanci. Szpital pełni rolę lazaretu dla wojsk niemieckich i jeńców wojennych.
W od lutego 1940 szpital znajduje się na terenie Littzmanstadt Getto i został nazwany Szpitalem nr 1. Oczywiście pacjentami byli od tej chwili wyłącznie żydzi.

Mieszkał tu również Przewodniczący Starszeństwa Żydów - Chaim Mordechaj Rumkowski. Jego mieszkanie mieściło się w lewym skrzydle. Stąd poprzez tzw. Centralny Sekretariat kierował całą organizacją wewnętrzną życia publicznego i gospodarczego w gettcie.

Siedzibę tu również miał Wydział Zdrowia. Wydziałem kierowali kolejno Dawid Helman, Leon Szynkier i Wiktor Moller. 15 września 1942 roku szpital zlikwidowano. Chorych zamordowano lub wywieziono do obozu w Chełmie nad Nerem.  Po likwidacji szpitala w jego budynku zorganizowano zakład krawiecki szyjący mundury dla wermachtu, pracami tymi kierowała Dora Fuchs.
W roku 1944 Littzmanstadt Getto zlikwidowano. Całą ludność żydowską przetransportowano na stację Radegast na Marysinie, a stamtąd przewieziono do obozów w Chełmnie i Oświęcimiu. Ostatnim transportem, odjechał Chaim Mordechaj Rumkowski wraz z rodziną.
W gmachu szpitala pozostawiono około 600 osób, tzw. komando do czyszczenia obozu. Potem zostali oni wywiezieni na roboty do Niemiec. Budynki w getcie były burzone jeden po drugim, jako siedliska zła i wszelakich chorób.
Funkcjonariusze policji żydowskiej na podjeździe od strony ul Łagiewnickiej.

Budynek szpitala z pożogi wojennej ocalał w całości. Po wyzwoleniu miasta służył, jako lazaret dla rannych żołnierzy. Po wyleczeniu wszystkich rannych żołnierzy szpital wraz z wyposażeniem przekazano miastu. W latach 70 poradnię rozbudowano. Dobudowano kolejne skrzydło, w którym znalazły się sale operacyjne oraz budynki pomocnicze na zapleczu, takie jak kuchnia, pralnia, kotłownia, magazyny, prosektorium oraz portiernia od ul Ceglanej. Poradnię przemianowano na Szpital Kliniczny i nadano mu imię Heleny Wolf - działaczki ruchu oporu w stopniu majora szefa służby sanitarnej i lekarza I brygady Armii Ludowej. W związku z wartościami historyczno-architektonicznymi cały kompleks został wpisany do rejestru zabytków Województwa Łódzkiego - stało się to 20 stycznia 1971 roku. 
Okazało się, że dalsza rozbudowa i modernizacja placówki na szpital rejonowy okazała się nieopłacalna, a ponadto miastu zabrakło funduszy. w 1985 roku szpital miał przejść remont jednak okazało się, że to koniec medycznej funkcji tego budynku. Upadły szpital kupuje spółka „Prywatne szpitale Korvita SA.” z siedzibą w Kozichgłowach koło Poznania  Był to początek końca.
                                               Główna klatka schodowa.

Nowy właściciel nie zrobił jednak nic. Co gorsza, budynki stały nieużytkowane i niezabezpieczone. Miejsce zostało rozgrabione z wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Kable, drzwi, okna rury instalacyjne, a nawet elementy dachu -wszystko padło łupem złomiarzy. Dzieci z okolic urządzały sobie tu zabawy.  Drzwi frontowe zostały przekazane przez władze Łodzi w 1990 roku do Muzeum Holocaustu w Nowym Jorku.
Dach w tym miejscu nie istnieje. Złomiarze kradli nawet legary dachowe.

Następnie nieruchomość przejmuje syndyk. W 2004 Spółka „Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego MJS” kupuje budynek za 750 tys zł. Zabezpiecza go i planuje budowę hotelu z pasażem usługowo- handlowym i parkingiem. 
       Odnowiony fresk z fragmentem fraszki Jana Kochanowskiego 
                   "Nic nad zdrowie, ani lepszego, ani droższego"

Problemy jednak nie opuszczają tych zabytkowych murów. Pierwszy problem z własnością dwóch małych działek sąsiadujących ze szpitalem został rozwiązany przez zamianę tych terenów o wielkości 175 mkw na działkę o wielkości 660 mkw z samorządem gminnym. W 2010 w końcu firma FORSS  dostaje pozwolenia na remont. Problem polega na tym, że wjazd od ulicy Ceglanej uniemożliwia funkcjonowanie rynku handlowego, z którym miasto ma podpisaną umowę, a wjazd na dziedziniec  biegnie przez działkę nieruchomości należącej do Zakładu Opieki Zdrowotnej Łódź - Bałuty.  Spór wciąż trwa.
Zarośnięty i zaśmiecony dziedziniec. Po lewej widać sporny wjazd.

Nie zamierzamy, jako grupa zajmująca się zdjęciami stawać po żadnej ze stron sporu. Jeżeli sprawa nie ma drugiego dna i rozchodzi się tylko o urzędnicze decyzje i kwestię dojazdu maszyn budowlanych czy ciężarówek to cała sytuacja prowadząca do zrujnowania zabytkowego, mającego arcyciekawą, a jednocześnie smutną przeszłość, jest kolejną łódzką kpiną z naszej historii. Jeżeli jednak wygląda to inaczej i ktoś zna inną wersję prosimy o podzielenie się tym.
W tym wpisie miało znaleźć się oświadczenie właścicielki jak sprawa wyglądała z strony prawnej i jak przebiegał spór z władzami miasta niestety nie znajdzie on się.
Mimo potwierdzeń wysłania tekstu jak dotąd nic nie dostaliśmy. Szkoda.

Na koniec utwór punkrockowej kapeli 19 Wiosen pt: Szpital Heleny Wolff"


Dość mroczne, ale chyba trafne podsumowanie historii szpitala, którego mury widziały za wiele cierpienia, bólu i śmierci.

Jutro na naszym fanpage`u znajdziecie więcej aktualnych zdjęć z tego miejsca.

Zdjęcia użyte w opracowaniu pochodzą z stron: Fotopolska.eu, yadvashem.org oraz zdjęcia własne grupy Urban Explorers Łódź



poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wstydliwy temat dworca Łódź Kaliska

Witamy po dłuższej przerwie. Mieliśmy trochę zajęć, były Święta, Sylwester i nie było czasu usiąść nad jakąs ciekawą historią.

Przyznam się Wam, że uwielbiam z pozoru bezcelowe spacery po Łodzi, bez większych planów po prostu gdzie nogi poniosą. Pewnego jesiennego popołudnia poniosły mnie w okolice dworca Łódź Kaliska, wobec którego nie da się przejść obojętnie z racji kontrowersji, które mu towarzyszą.

Na początek krótko i zwięźle o historii.

Początki planów budowy dworca sięgają roku 1862, wtedy to na terenach będących pod zaborem pruskim ukonstytuował się Komitet Budowy Kolei Żelaznych z Wrocławia do Warszawy, który wystąpił do władz cesarskich o zezwolenie na budowę linii kolejowej. Planowana linia miała biec po trasie Wrocław–Łódź – do połączenia z linią warszawsko-wiedeńską. Problemy jednak już od początku nie omijały tego dworca i przez 30 lat projekt nie zyskał aprobaty cara, do którego wtedy należało ostatnie słowo. W końcu decyzja zapadła i powstał na terenach lasu miejskiego (obecnie tereny Parku na Zdrowiu i Parku Poniatowskiego).

Nowy dworzec wraz z budynkiem zaprojektowanym przez architekta Czesława Domaniewskiego wybudowano w latach 1900-02. Główny secesyjny budynek dworca był uważany za jeden z najpiękniejszych budynków użytkowych Łodzi. Pociągi wjeżdżające na stację zatrzymywały się na specjalnie wybudowanym wiadukcie, z ulokowanych po obu stronach budynku zadaszonych peronów, których dachy oparto na zdobionych, żeliwnych podporach można było dostać się bezpośrednio do dworcowego holu..  Przed jego wejściem, do którego prowadziły szerokie, nadające mu monumentalny charakter schody, znajdował się obszerny brukowany plac, na którym na podróżnych czekały dorożki i omnibusy, a latach późniejszych pętle na tym placu miały tramwaje.
 Przyjazd do dworca jest pokazany w filmie z 1937 pt "Skłamałam". W poniższym linku ok 4:20 można zobaczyć tą scenę.
http://www.youtube.com/watch?v=pp7hGXoFIsQ

Przenieśmy się trochę w czasie.

Stary budynek dworca służył do lat 80. XX wieku, ponieważ nigdy nie trafił na listę zabytków, w 1982 roku został wyburzony. W 1994 na miejscu starego budynku zakończono budowę nowego, którego bryła ma nawiązywać do starego secesyjnego dworca. Tu proponuje minutę ciszy, ponieważ każdy kto miał okazję jechać z tego dworca lub przejeżdżał koło niego wie jak szkaradnie prezentuje się obecny budynek.

Znów nawiązując do tematyki filmowej, kto nie zna kultowego tekstu z filmu "Ajlawju" w którym główny bohater grany przez Cezarego Pazury wpada w poślizg przed wejściem do dworca wymawiając słowa "Łódź K****!" Cytowało go już wielu moich znajomych spoza Łodzi kiedy mieli okazję zawitać do naszego miasta.

Budowę ukończono w 1994. Niestety nie całą. Zachodni wiadukt prowadzący do peronów 1,2 i 3 został ukończony. Niestety wschodni miał mnie szczęścia.
Podczas dalszego spaceru można zauważyć doprowadzone tory na których nie pojechał dotychczas żaden pociąg, zniszczone sygnalizatory i inne elementy infrastruktury. Klimat przygnębiający i typowo łódzki ponieważ jak sami wiecie u nas często zapał kończy się na planach.


W 2013 pojawiła się szansa. Marszałek województwa łódzkiego Witold Stępień ogłosił listę 13 priorytetowych inwestycji kolejowych dla regionu. Nieskończony wiadukt zajął szczytne 3 miejsce na pudle, wyceniono koszt na 30 mln zł, a planowany koniec inwestycji na 2014 rok. Niestety do dziś nic się tam nie dzieje. Tory zarastają, a dodatkowe wyjazdy z dworca w perspektywie rozbudowy infrastruktury w Łodzi i okolicach pewnie by się przydały. Już nie mówiąc o bezpośrednim przejściu z budynku dworca na dworzec PKS, które ułatwiło by komunikację pasażerom, a obecnie jest zastawione i służy jako płot do załatwiania potrzeb fizjologicznych.

Czy dla tego miejsca zaświeci jeszcze światło?